Ilona Rosiak-Łukaszewicz: Jak przebiegała Twoja edukacja i na jakim jej etapie odkryłaś swoją fascynację biżuterią?
Hanna Kowalska: Swoją przygodę z designem rozpoczęłam tak naprawdę dopiero na studiach w Instytucie Wzornictwa Politechniki Koszalińskiej. To tam otrzymałam możliwość zmierzenia się z różnymi dyscyplinami projektowania, „spróbowania” czym każda z nich smakuje – m.in. identyfikacja wizualna, projektowanie mebla czy też projektowanie ubioru. Z biżuterią zetknęłam się podczas drugiego wyjazdu na wymianę studencką do Finlandii. Pierwszą rzeczą która mnie zaskoczyła było obecne na uczelni podejście do biżuterii. Proces twórczy traktowany jest tam jako sposób wyrażania siebie, nacisk kładziony jest przede wszystkim na pracę z materiałem i rozwijanie pomysłu poprzez eksperymenty z różnymi technikami. Początkowo trudno było mi przestawić się na nowy sposób nauczania, kiedy jednak odważyłam się stworzyć pierwsze obiekty, okazało się to być moim małym odkryciem siebie. Przestałam bać się „niewypałów” i zaczęłam traktować je jako kolejne źródło inspiracji. Fascynacja biżuterią pojawiła się właśnie w tamtym momencie. Wciąż obecne gdzieś w środku wątpliwości rozwiały się jednak definitywnie po odbyciu praktyk w Estonii w studio Tanela Veenre.
I. R. : O ile dobrze kojarzę, w dalszym ciągu jesteś studentką. W czym obecnie się specjalizujesz i która dziedzina sztuki jest dla Ciebie wiodącą?
H. K. : Owszem, jestem w tym momencie po pierwszym roku studiów magisterskich w Instytucie Wzornictwa na kierunku wzornictwo przemysłowe. Staram się jednak realizować większość z zadawanych projektów w formie biżuterii. Praca magisterska również będzie się do niej odnosić i w jej rezultacie ma powstać nowa kolekcja unikatowych obiektów biżuteryjnych.
I. R. : Usłyszał o Tobie świat dzięki udziałowi w projekcie Artistar Jewels, czyli wspaniale wydanym katalogu oraz wystawie w Mediolanie podczas Tygodnia Mody. Czego nauczyło Cię to doświadczenie? Jakie są jego blaski i cienie?
H. K. : Wydarzenie pokazało mi jeszcze raz, na większą skalę, jak wspaniałe jest środowisko twórców biżuterii artystycznej, wsparcie z każdej strony oraz niesamowicie ciepła atmosfera na każdym kroku. Było to dodatkowym potwierdzeniem słuszności obranej drogi. Słabszą stroną tak dużego wydarzenia jest potrzeba wyjścia ze swojej strefy komfortu, na co nie byłam tak naprawdę przygotowana, ale powoli się z tym oswajam.
I. R. : Pokłosiem tej mediolańskiej przygody jest wystawa w Galerii YES. Jakie jeszcze reperkusje – w pozytywnym tego słowa znaczeniu – wydarzyły się lub są w perspektywie najbliższej przyszłości?
H. K. : Poza zaproszeniem Galerii YES zaproszona zostałam jeszcze do wystawienia swoich obiektów w łączonej wystawie w Galerii Alice Floriano w Porto Alegre w Brazylii, która odbyła się w maju, a następnie zaprezentowana została również w Rio de Janeiro. Dodatkowo ze względu na obecność w ostatniej edycji Artistar Jewels, otrzymałam propozycję wzięcia udziału w kolejnej edycji, która tym razem będzie mieć miejsce pod koniec października w trakcie pierwszej edycji Tygodnia Biżuterii w Mediolanie. Każde z tych wydarzeń stanowi dla mnie niesamowite wyróżnienie oraz wyzwanie.
I. R. : Prezentowana biżuteria to raczej przykład obiektów konceptualnych. Czy w tym właśnie kierunku będziesz się rozwijać, a może odnajdujesz przestrzeń do tworzenia sztuki użytkowej?
H. K : Wspomniane wcześniej praktyki w studio Tanela Veenre pozwoliły mi na doświadczenie pracy nad biżuterią konceptualną oraz komercyjną w tym samym czasie. Należę do osób, które dość szybko męczą się powtarzaniem tych samych rozwiązań dlatego przeskakiwanie z jednego obiektu wchodzącego w skład kolekcji biżuterii konceptualnej do tworzenia kolejnego wzoru dla linii komercyjnej pozwalało na odświeżenie głowy i spojrzenie na kilkutygodniowe/kilkumiesięczne projekty z nowym zapałem i brakiem zmęczenia. Studia w Instytucie Wzornictwa dały silne podstawy pod tworzenie sztuki użytkowej, z kolei prawie rok spędzony na Saimaa University of Applied Sciences otworzył umysł na nowe pojęcia i tym samym próby odnalezienia siebie poprzez pracę nad biżuterią współczesną. Obie drogi stały mi się niesamowicie bliskie i nie chcę rezygnować z żadnej, dlatego nie widzę (przynajmniej na ten moment) innego rozwiązania jak równoczesne tworzenie obiektów komercyjnych oraz konceptualnych.
I. R. : Co Cię najbardziej fascynuje w tworzeniu biżuterii? Czy wraz z rozwojem tej dziedziny odnajdujesz w niej coraz większy potencjał?
H. K. : Jak wcześniej wspominałam miałam możliwość spróbowania kilku dziedzin designu. W każdej z nich pojawiały się inne możliwości oraz interesujące mnie aspekty, jednak jedynie w momencie zetknięcia z biżuterią coś „kliknęło”. Być może było to połączenie miejsca, odpowiednich osób, nabytej wcześniej namiastki doświadczenia w innych dziedzinach oraz wybranego do projektu materiału (biożywica epoksydowa), ale w tamtym momencie narodziła się fascynacja sztuką biżuterii. Nie wiem czy potrafię konkretnie określić wszystkie elementy i aspekty, które tak mnie do niej ciągną, na pewno będzie to skala oraz różnorodność, być może nieskończonej ilości materiałów, z których obiekt może powstać. Rozwój dziedziny oraz przede wszystkim mój osobisty w niej rozwój stwarzają możliwość nieustannej zmiany spojrzenia i podejścia oraz przesuwania granic i co za tym idzie potencjału.
I. R. : Źródła inspiracji – to chyba najważniejsze dla widzów pytanie. Co jest źródłem Twoich pomysłów?
H. K. : Będąc szczerą, próbowałam zdefiniować w konkretny sposób źródła moich inspiracji, czy to na potrzeby pisania pracy dyplomowej, bądź też pytana przez znajomych w trakcie zwykłej rozmowy. Ale doszłam do wniosku, że będąc początkującym twórcą nie potrafię jeszcze wpisać się w konkretne pojęcie, które towarzyszyć miałoby mi, jeśli nie do końca, to przez dłuższy okres praktyki. Inspiracje do projektów zaczerpnięte są z różnych elementów otaczającego nas świata. Czasem są to bardzo konkretne kadry, obrazy zaobserwowane w życiu codziennym, czasem bardziej abstrakcyjne pojęcie bądź trudne do nazwania odczucie, które chciałabym przetłumaczyć na język materii. Wszystko to jest impulsem do działania, potem pojawia się konkretny materiał, który staje się następnym źródłem i wskazuje dalszą drogę projektu.
I. R. : O techniki pytają już nieco bardziej wtajemniczeni widzowie. Po jakie metody – tradycyjne złotnicze, a może zaczerpnięte z innych dziedzin – sięgasz najczęściej?
H. K. : Przede wszystkim fascynują mnie twórcy posiadający niekonwencjonalne podejście, potrafiący wykorzystać alternatywne materiały oraz szlachetne surowce w sposób wręcz figlarny, tym samym wybiegając poza przyjęte kanony. Sama również staram się nie ograniczać do pracy z jednym materiałem bądź właśnie jedną metodą. Próbuję znaleźć alternatywne rozwiązania materiałowe oraz techniczne, poszukując w związku z tym odpowiedzi na postawione sobie pytania w różnych dziedzinach sztuki. Jest to zadanie trudne, ale w tym właśnie tkwi cała zabawa.
I. R. : Jakie obiekty zostały zaprezentowane na wystawie SANDSCAPES? Co jest ich wspólnym mianownikiem? W jakich okolicznościach powstawały?
H. K. : Prezentowane na wystawie to obiekty powstałe w wyniku rozwinięcia kolekcji dyplomowej. Dwa z nich wystawione zostały już również podczas Artistar Jewels. Kolekcja składa się przede wszystkim z brosz oraz naszyjników. Każdy z nich stanowi indywidualny obraz polskiego wybrzeża, którego fragmenty potrafią zaskoczyć odmiennym kolorem naniesionego przez Bałtyk piasku, bądź odkrytymi przez działanie wiatru i fal nagimi zboczami wydm. Spacerując po plaży bardzo często zdarza nam się wypatrywać choćby najmniejszych bryłek bursztynu oraz kolorowych szkiełek. Każdy obiekt posiada swoją własną „soczewkę” stworzoną z tych drobnych skarbów, co mam nadzieję przywoła na myśl właśnie takie wspomnienia.
I. R. : Wystawa w Galerii YES jest Twoją pierwszą, indywidualną. Co w takiej chwili czuje artystka?
H. K. : Zgadza się, jest to moja pierwsza wystawa indywidualna. Cóż, przede wszystkim ogromny stres. Nie jestem osobą, która dobrze czuje się poza bezpiecznym schronieniem pracowni i pogrążeniem w procesie twórczym. Pojawia się również dużo wątpliwości związanych z projektami, ich prezentacją i ostatecznym odbiorem przez widza. Jednak wiem, że taka konfrontacja jest potrzebna powoli więc oswajam się z każdym aspektem wydarzenia. Obecna jest jednak również ekscytacja i chęć zmierzenia się z własnymi wewnętrznymi ograniczeniami.
I. R. : W Polsce nie brak zarówno doskonałych rzemieślników, projektantów, jak i artystów. Czy wśród nich odnajdujesz ikony, będące dla Ciebie dobrym przykładem? Możemy też poszerzyć kategorię o twórców zagranicznych?
H. K: Oczywiście! Z polskich artystów uwielbiam m. in. twórczość Marcina Tymińskiego, Pawła Kaczyńskiego, Sary Gackowskiej oraz Kingi Sulej. Jeśli chodzi o artystów zagranicznych fascynują mnie dzieła i podejście Karla Fritscha, Davida Bielandera oraz Tarji Tuupanen.
I. R. : Zazwyczaj artyści mierzą się z pytaniami na temat inspiracji, a ja na koniec zapytam o ograniczenia i ich źródła. Z jakimi wyzwaniami zmaga się Hanna Kowalska i czy są takie zjawiska, przeszkody, trudności, które faktycznie ograniczają Cię w swej twórczości lub rzemiośle?
H. K. : Wyzwaniem bardziej niż przeszkodą jest dla mnie na pewno skupienie się na jednym projekcie. Pomysłów jest za dużo, męczy niemoc zrealizowania ich wszystkich od razu. Nie zdarzyło się jeszcze również abym była całkowicie zadowolona ze skończonego obiektu przez dłuższy okres, po pewnym czasie znów ogarnia mnie chęć przerobienia go na nowo, znalezienia innego rozwiązania. Tworzenie/ aktualizowanie portfolio jest dla mnie zatem zawsze ostatnią rzeczą do jakiej mam ochotę się zabrać. Jestem dopiero na początku swojej artystycznej twórczości więc niesamowicie frustrujący (choć również motywujący) jest także fakt, że w wielu aspektach nie posiadam jeszcze dostatecznej wiedzy, czy to w tradycyjnych technikach jubilerskich, czy też możliwej do zdobycia jedynie poprzez wieloletnie doświadczenie.
Fot. Alicja Iwańska
0 komentarzy